MOJE ŚWIADECTWO ZBAWIENIA I UZDROWIENIA
Chciałbym zacząć historię mego zbawienia i uzdrowienia od połowy 1989 roku.
Wtedy to pracując na sydnejskim moście “Harbour Bridge” zauważyłem zgrubienia gruczołόw wokόł szyi i w pachwinach. Poszedłem zaraz do mojej lekarki, ktόra
natychmiast dała mi skierowanie do szpitala na badania i diagnozę. Tam w Westmead Hospital, po wnikliwych badaniach i analizach orzeczono diagnozę – lymphoma, czyli nowotwόr naczyń limfatycznych.
Był to dla mnie szok, ale poddałem się intensywnemu leczeniu chemikaliami i choroba jakby ustąpiła. Ale jak się okazało ona nie ustąpiła, a ukryła się. Po
kilku miesiącach nastąpił gwałtowny rozwόj gruczołόw limfatycznych. Byłem załamany. Co robić, przecież to nie jest wyleczalne, mogę umrzeć!
I wtedy przyszedł strach.
Po dwόch latach ustawicznego strachu przed śmiercią otrzymałem telefon od mojego brata Waldemara z Polski, że chce przyjechać i załatwić parę spraw w Australii.
Oczywiście wyraziłem zgodę, by zamieszkał u mnie.
Wiedziałem, że jest chrześcijaninem i uczęszcza do Polskiego Zboru.
Przyjechał pełen Bożego spokoju i radości wewnętrznej. Zaraz też dało się zauważyć wielką rόżnicę w sposobie i stylu życia, jaki prowadził – zawsze uczynny i
pełen wewnętrznej radości.
Kilka razy prόbował czytać mi Słowo Boże i zapraszał na nabożeństwa do Polskiego Zboru, ale mnie to nie interesowało i nadal żyłem bez nadziei. Brat
wyjechał, a choroba postępowała i po upływie roku byłem już w bardzo złym stanie: zimne poty, przenikające gorące uderzenia, słabość i wycieńczenie. Zacząłem sam szukać
ratunku w rόżnych naukowych źrόdłach i znalazłem tam, że moja choroba nie jest wyleczalna i przeciętnie umiera się na nią po siedmiu latach.
To mnie kompletnie załamało.
Minął znowu jakiś okres, w czasie ktόrego oddałem się w ręce najlepszych I najdroższych specjalistόw w Sydney. Ale jedyne, co oni potrafili to było aplikowanie
coraz silniejszych lekόw, na co choroba już nie reagowała.
Ostatni specjalista skierował mnie do ponownego leczenia szpitalnego I to z zastosowaniem tzw. chemoterapii, to jest leczenia poprzez wstrzyknięcie silnej dawki trucizny do
krwiobiegu, gdzie trucizna krąży przez 72 godziny zabijając zarόwno chore jak I zdrowe komόrki. Efektem tego jest poważne zatrucie organizmu połączone z mdłościami I wymiotami. Przez okres
czterech miesięcy przyjąłem cztery silne dawki trucizny z planowanych sześciu. Czułem się okropnie. Wszystkie włosy mi wypadły, byłem strasznie osłabiony I jakość mojego życia wyraźnie
podupadła. Byłem tak schorowany, że czasami myślałem, że nie doczekam następnych świąt Bożego Narodzenia, aby spędzić je w gronie rodzinnym. Nie było dla mnie żadnej nadziei tylko pozostał
straszny tarch w oczekiwaniu na śmierć.
I wtedy stał się cud. Dostałem telefon z Polski, że brat musi ponownie przyjechać do Australii w bardzo ważnej sprawie. Nie powiedział mi wtedy, że został
pobudzony przez Ducha Świętego, aby
naprowadzić mnie na drogę Bożą. Powiedział mi, że moja choroba ma podłoże duchowe związane z brakiem znajomości żywego Boga. Nie rozumiałem wtedy jego słόw, ale
słuchałem pilnie, co mi czytał z Pisma Świętego. Urywki te dziwnie trafiały do mojego serca I przemawiały do mnie.
Czułem potrzebę słuchania tego Słowa – było ono prawdziwe I znajdowałem w nim cała prawdę w odniesieniu do mojego grzesznego życia. Słowo Boże trafiało prosto do
mojego serca! Tak, to była praca Ducha Świętego! To była wiara – uzmysłowiłem sobie, że to było lekarstwo dla mojej duszy I dla mojego ciała! W czasie słuchania wersetόw z Biblii miałem
radość I pokόj.
Często po czytaniu Słowa Bożego klękaliśmy razem z Waldkiem i mόj brat modlił się o zbawienie mojej duszy i o błogosławieństwo dla całej mojej rodziny. Po
modlitwie zawsze obejmował mnie po bratersku, tak serdecznie, że aż miałem łzy w oczach. Dowiedziałem się, że Jezus Chrystus jest tym jedynym pomostem do naszego Boga Ojca i że Jego święta
krew może obmyć moje grzechy i moją przeszłość i mogę otrzymać za darmo życie wieczne i narodzenie na nowo z Ducha Świętego. Dziś wiem, że poprzez wizytę mojego brata Bόg uratował nie
tylko moje ziemskie, doczesne życie, ale przede wszystkim to życie, ktόre będę miał w wieczności.
Pewnego piątkowego poranku, kiedy wziąłem dzień wolny od pracy, aby przemyśleć to wszystko zostałem pobudzony, żeby się modlić. Padłem zaraz na kolana i w
modlitwie zacząłem płakać i wyznawać wszystkie moje grzechy, jakie pamiętałem. To było wspniałe i przejmujące uczucie, gdy tak na kolanach uniżyłem się do swojego Pana, Jezusa
Chrystusa. Wiem, że On mi przebaczył w tym czasie wszystko zło, ktόre nagromadziło się przez całe moje życie, bo tak jest napisane w Piśmie Świętym. To były moje nowe narodziny z Ducha
Świętego. Odtąd stałem się dzieckiem Bożym. Potwierdziłem to na najbliższym nabożeństwie w niedzielę, kiedy na pytanie, kto chce oddać serce Jezusowi Chrystusowi, wystąpiłem na środek
zgromadzenia, by publicznie oświadczyć, że przyjąłem Boga do swojego serca. Co za wspaniała niedziela, oddać duszę i serce samemu Panu Bogu, Stwόrcy Nieba i ziemi, bo On mnie stworzył i ona
się Jemu należy.
Pan Bόg użył siły i mocy Swojego Ducha Świętego, aby mi w czasie cierpienia zwiastować dobrą nowinę i nawrόcić na drogę Bożej łaski. Kochani, żadna
choroba ani żadna wyrządzona przykrość nie może przesłonić radości ze zbawienia duszy! Codziennie czytałem Pismo Święte, jak rόwnież modliłem się i starałem się być jak najbliżej z
moim Panem Jezusem Chrystusem, by walczyć skutecznie z wszelkimi pokusami i pożądliwościami, jakie podsyłał szatan.
W tym czasie mόj syn Maciek rόwnież oddał swe życie Chrystusowi i 30.10.1993 obydwaj zawarliśmy przymierze z Panem Bogiem poprzez chrzest wodny w rzece Georges River we
wspaniałej naturalnej scenerii. Gdy wchodziliśmy do wody, to była naprawdę zimna, ale po zanurzeniu stała się ona ciepła, bo serca nasze były gorące. Odtąd chodziliśmy razem z moim nastoletnim
synem do zboru na nabożeństwa, braliśmy udział w Wieczerzy Pańskiej, śpiewaliśmy
Pieśni i modliliśmy się.
W tym czasie, kiedy byłem już po licznych wizytach lekarskich, czterech zabiegach chemoterapii i cierpiałem bardzo po zatruciu lekami, Bόg poprzez Swoje Słowo
objawił mi, że jest jeszcze jeden lekarz, Pan Jezus Chrystus, ktόry wziął na krzyż wszystkie moje choroby i bόle. Zrozumiałem, że mam udać się do Niego jako do mojego najlepszego lekarza. Jaki
to przywilej, i jaka nadzieja weszła do mojego serca!
Powołując się na list ap. Jakuba rozdział 5 wersety 13-16, ktόry mόwi o mocy modlitwy, pewnego piątkowego wieczoru przed spotkaniem modlitewnym w kościele, poprosiłem
pastora i starszych naszego zboru o modlitwę o moje uzdrowienie. To była prawdziwie modlitwa płynąca z wiary o moje uzdrowienie! Pastor namaścił mnie zgodnie z Pismem Świętym oliwą i
zaczęliśmy wszyscy na głos się modlić. Ręce moje same wzniosły się do mojego Lekarza i Pana Jezusa Chrystusa i poczułem przez te wyciągnięte ręce moc, ktόra się wlewała w moje chore
ciało. Poczułem ciepło, miłość, ukojenie. Poczułem uzdrowienie.
Panie Boże dziękuję, że się mnie dotknąłeś, dziękuję Ci z całego mojego serca, że w ten wspaniały, radosny piątkowy wieczόr, stojąc przed Twoim obliczem
mogłem Ci dziękować za Twoje wielkie miłosierdzie i łaskę okazaną mi w uzdrowieniu mojego ciała.
A najbardziej dziękuję Ci za uzdrowienie i zbawienie mojej duszy.
Następnym dniem była sobota i jak zwykle krzątałem się wokoło domu. Żona była w pracy, dzieci u kolegόw. Cisza, spokόj, to czego nieraz szukamy. Słuchając i nucąc
pieśni chrześcijańskie poczułem wielką potrzebę modlitwy dziękczynnej do Boga, co też niezwłocznie uczyniłem.
Wczasie tej modlitwy zacząłem prosić o chrzest Duchem Świętym tak, jak syn prosi swojego Ojca. To, co potem nastąpiło, nie da się opisać. Otόż wysławiałem naszego
Boga w niezrozumiałym dla mnie języku! Allelluja! Rozum wcale nie przyswajał tego, co wygłaszałem, a ja byłem jak pijany w Duchu. Ogarnęła mnie radość, że przez ten chrzest w Duchu, Bόg
uczynił ze mnie chrześcijanina pełnego radości, wypełnionego Duchem Świętym.
Po chrzcie Duchem Świętym dostałem też moc do świadczenia o Jezusie Chrystusie, o Jego łasce, miłości i mocy, ktόra działa dziś tak, jak działała 2000 lat temu!
Wielkie, serdeczne dzięki Tobie Jezu, za Twoją miłość, opiekę, prowadzenie i uzdrowienie.
Andrzej Wielicki
Sydney
|